wtorek, 21 lutego 2017

Ulubieńcy I


Chciałabym na blogu otworzyć nowy cykl, który już pewnie dobrze znacie z innych vlogów i blogów. Wiem, że wielu z Was bardzo lubi tego typu wpisy, ja sama chętnie je czytam i często czerpię z nich inspirację.

1. Głośnik JBL
Zrezygnowałam ze standardowych głośników komputerowych wpinanych do gniazda laptopa, połączonych z nim pękiem kabli, które ciężko było mi przecierać z kurzu, miałam często problem z tym, że zahaczałam wtyk i psuła się jakość dźwięku, a poza tym kable wyglądały nieestetycznie na biurku. Bezprzewodowy głośnik to było moje małe marzenie już od jakiegoś czasu i gdy dostałam go w prezencie świątecznym, to naprawdę się ucieszyłam. Teraz codziennie gdy przygotowuję w kuchni posiłki lub biorę prysznic, to włączam swoje ulubione kanały na Youtube, zabieram głośnik ze sobą do innego pomieszczenia i słucham ulubionych vlogerów, także tych anglojęzycznych, czy muzyki. Pozwala mi to rozwijać słownictwo i robić kilka rzeczy naraz. Użytkowanie go to czysta przyjemność, daje wspaniałą jakość dźwięku, a cena za to małe cudo nie jest zbyt wygórowana. Kupicie go tutaj.



2. Kamera GoPro Hero 4 Black
To małe urządzenie po raz pierwszy zobaczyłam na własne oczy podczas spotkania z Jaysonem w ubiegłym roku. Możecie wrócić do tego wpisu klikając w link. Od razu zakochałam się w tej kamerze i jej możliwościach. Niesamowite jest to, że można z nią nurkować, jeździć na rowerze i mimo tak małych rozmiarów nagrać film w jakości 4K. Już nie mogę doczekać się najbliższych wakacji, które będę mogła nią uwiecznić. Kupicie ją tutaj.

3. Aromatyzer Stadler From Jasmine
Uwielbiam kiedy mój dom pięknie pachnie, ale przeszkadzają mi zapachy, które zostały wytworzone w laboratorium, a nie przez naturę. Już od kilku lat używam aromatyzera, który przy pomocy fal ultradźwiękowych rozbija cząsteczki naturalnych olejków eterycznych. Szerzej opisywałam już ten produkt na swoim blogu o tutaj. Dalej uwielbiam go z całego serca. Pomaga on szczególnie, gdy chce się odprężyć lub pozbyć kataru. Kupicie go tutaj. 


4. Piłka rehabilitacyjna
Bardzo dużo czasu spędzam przy komputerze. Wymaga tego ode mnie i praca i uczelnia, no i oczywiście moja pasja, czyli blog i media społecznościowe, w związku z czym bardzo ważna jest dla mnie wygoda podczas siedzenia i przede wszystkim odpowiednia postawa ciała. Miewałam bóle kręgosłupa, które dzięki zwykłej piłce rehabilitacyjnej za 40 zł zostały zażegnane. Piłka wymaga podpierania się na obu stopach (zawsze miewam z tym problem, najczęściej zakładam nogi na krzesło) i ciągłego trzymania równowagi. Zauważyłam, że wiele korporacji zakupiło dla swoich pracowników podobne piłki i stają się one coraz bardziej popularne. Myślę, że warto mieć taką piłkę, tym bardziej, że po pracy można z nią także ćwiczyć. Swoją kupicie tutaj.


5. Książka
"Jestem żoną szejka" Laili Shukri to opowieść ukrywającej się pod pseudonimem polki, znawczyni Bliskiego Wschodu, która wyszła za jednego z najbogatszych szejków. W książce jest fragment, który bardzo dobrze obrazuje, że nie zawsze życie kobiet, szczególnie w krajach arabskich musi być usłane różami "My, żony szejków, dobrze znałyśmy swoje sekrety, mimo że prywatne życie członków rodzin panujących w siedmiu emiratach Zjednoczonych Emiratów Arabskich oraz innych krajach Zatoki Perskiej obejmowała ścisła tajemnica, a nawet uważane było w nich za tabu. Kiedy sporadycznie udało nam się spotkać na różnego rodzaju bardziej lub mniej oficjalnych imprezach czy rodzinnych uroczystościach, szeptałyśmy o traumatycznych wydarzeniach, które niekiedy stawały się naszym udziałem." Bardzo chciałabym napisać Wam coś więcej na temat tej książki, ale nie chcę psuć Wam przyjemności z czytania. Książkę kupicie tutaj. 


6. Rozświetlacz Inglot
To mój pierwszy kosmetyk tego typu, ale uważam że już niezbędny! Zastanawiam się jak mogłam się bez niego obejść. Daje niesamowicie subtelny efekt, ponieważ jest bardzo dobrze zmielony, bez dużych drobin, które zauważałam w innych rozświetlaczach testowanych w sklepach. Jest tak miękki, że nie mogłam odpuścić sobie wsadzenia w niego palca i ukruszenia jego części podczas wyciągania go z pudełka :)  Mam bardzo suchą skórę, która często pozbawiona jest blasku, jest zatem szara i matowa. Z tym kosmetykiem nałożonym na szczyty kości policzkowych twarz wydaje się bardziej wielowymiarowa i pełna życia. To mój must have. 


7. Azjatyckie maski do twarzy
Najczęściej nakładam maski na twarz przed jakimś ważnym dla mnie wyjściem lub tuż po nim :) Wszystkie z nich niewątpliwie poprawiają wygląd skóry, ale każda z nich ma inne właściwości. Jedna posiada nawet bardzo dziwny składnik, mianowicie śluz ślimaka, który ma dobroczynne działanie dla skóry i przeciwdziała starzeniu. Coś co bardzo ułatwia ich aplikację to to, że są one w płachcie. Maski możecie zamówić w sklepie Hani. 


 8. Świeczka Zeea
Wygląda jak zwykła świeczka, jednak niech nie zmyli Was ten niepozorny wygląd. To prawdziwa cudotwórczyni :) Dzięki temu, że zatopiono w niej szeroki, drewniany knot, podczas odpalenia można usłyszeć dźwięk palonego w kominku drewna, a oprócz tego ten zapach... Świecę w akcji zaprezentowałam na moim Instagramie @jessibanach. Koniecznie musicie to zobaczyć i usłyszeć!

11 komentarzy:

  1. Gadżety odjazdowe tylko szkoda że takie drogie bo nie są na moją kieszeń

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety jeszcze nie miałam okazji zapoznać się z azjatyckimi maskami

    OdpowiedzUsuń
  3. świecomaniaczce właśnie zaświeciły się oczy na widok tej świecy! aaa, chce ją

    OdpowiedzUsuń
  4. Azjatyckie maski w płachcie ostatnio robią niezłe zamieszanie na rynku kosmetycznym:) Chyba będę musiała w końcu wypróbować :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Głośniczek rewelacja sam mam taki model tylko czarny, jakość w stosunku do ceny naprawdę jest Mega ! Długość pracy na baterii też jest bardzo dobra :) Mi udało się zakupić taki głośniczek używany za 60zł więc nie są to jakieś duże wydatki jak ktoś dobrze po szuka. Pozdrawiam i czekam na kolejne wpisy !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też go uwielbiam, jest niezastąpiony, szczególnie na wyjazdach.

      Usuń
    2. dokładnie jest naprawdę nie wielkich rozmiarów a drzemie w nim wielka MOC na początku nie wierzyłem własnym uszom że z czegoś tak małego wydobywa się bardzo dobrej jakości dźwięk z wyraźnie brzmiącym basem. Do tego długo trzyma na baterii więc na wyjazdy nadaje się wręcz idealnie. Do domu do komputera osobistego czy TV polecam jednak soundbar.

      Usuń
  6. Fajny ten głośnik, ale chyba nie potrafiłabym się rozstać ze swoimi głośnikami, bo mają cudowną jakość dźwięku, a to dla mnie ważne. Wkurzają mnie kable i ich czyszczenie, ale im to wybaczam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Masz rację choć powiem że jak na taki nie wielki głośnik jakoś dźwięku jest naprawdę bardzo dobra. Oczywiście do domu lepiej zainwestować w większy bezprzewodowy soundbar. I uwierz mi że jakość dźwięku i bez kabli będzie bardzo bardzo dobra !

    OdpowiedzUsuń
  8. Maseczki na twarz to must have ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, każdy komentarz przynosi mi wiele radości :)